niedziela, 25 sierpnia 2013

Obóz Miłości część 7

Kolejna część. Miłego czytania!


-Dobra. Mam pytanie. Co tu się kurde stało?!- krzyknąłem.
- Hmmm… Zaraz ci to wytłumaczę. Przemieniliśmy się w dziwne istoty, a teraz znowu jesteśmy normalni. – powiedziała Julia 
-Zauważyliśmy…- mruknął Piotrek.
-Może będziemy udawać, że to nigdy nie miało miejsca?- spytała Sophie.
-Dobry pomysł- powiedziałem.
                                                                            ***
Tak więc poszliśmy na śniadanie, jak wszyscy normalni obozowicze. Po drodze zaczepił nas ten gość od latającego ziemniaka. 
-Przyjdźcie wszyscy po śniadaniu do domku nr. 7.-powiedział.
-Ale proszę pana, mamy zajęcia.- powiedziała Julia. 
- Dziś jeszcze nie macie żadnych zajęć. Poza tym mówcie mi Ziemek.- powiedział i sobie poszedł.
-Ktoś wie co przeskrobaliśmy?- spytała się Caroline.
- To ma coś wspólnego z tym co wydarzyło się dziś rano.- powiedział Patryk.
- Ej ty turbanisto! Mieliśmy udawać, że nic się nie stało, prawda?!- krzyknąłem. - Bądź ciszej. Jeszcze ktoś się spyta o szczegóły.- powiedziała Sophie. 
- Skąd wiesz, że to ma coś wspólnego z tym co się wydarzyło rano?- spytała Caroline kompletnie ignorując nasze wypowiedzi. 
- Po prostu wiem.- powiedział Patryk. 
                                                                          ***
Tak więc po śniadaniu poszliśmy do tego domku nr. 7. Gdy weszliśmy przywitał nas głos pana ,,lecący ziemniak’’.
-Cieszę się, że przyszliście. Skoro już tu jesteście, to chodźmy do lasu, zagrać w grę, którą zwykłem nazywać… Co gdzie rośnie!
Co gdzie rośnie?- spytała Sonia.
-Ejże! To brzmi jak gra edukacyjna! Nie wiem jak wy, ale ja tu przyjechałem ODPOCZĄĆ od nauki.- powiedziałem.
-To nie jest gra edukacyjna!- zaśmiał się Ziemek.- To gra, która trenuje intuicje!
-Mama mi zawsze mówi, że najlepszą intuicję mają dziewczyny...- mruknął Piotrek.
                                                                            ***
W lesie Ziemek zaprowadził nas na polanę, rozdał nam kartki i powiedział:
-Napiszcie na tych kartkach ile metrów stąd i w jakim kierunku rośnie dzika marchew. 
Wszyscy zrobiliśmy zdziwioną minę. No bo niby skąd mamy wiedzieć? 
-Napiszcie jak wam się wydaje.- rzekł Ziemek.
Wszyscy coś tam napisaliśmy. Potem padło parę podobnych pytań, a za jakieś 15 minut ,,lecący ziemniak’’ wziął od nas kartki i szybko je przejrzał. Gdy skończył na twarzy miał szeroki uśmiech. 
-I wszystko jasne.- szepnął.
                                                                             ***
Po powrocie do domku Ziemek powiedział:
-Zagrajmy w grę O czym myślę.- Okej, ale mam pytanie : po co to wszystko? -spytałem
- Odpowiedź poznasz jutro rano. Obiecuję. Ale teraz zadam wam jedno pytanie.
- Jakie?- spytała Sonia.
- O czym myślę.- powiedział Ziemek z tajemniczym uśmiechem.
Wszyscy wpatrywaliśmy się w niego, ale mi do głowy przychodziło tylko jedno- wielki, latający ziemniak, który wybucha w powietrzu.
- O tajemnicy. –powiedziała Sophie.
Wszyscy się na nią spojrzeliśmy. 
-Jakiej?- spytał się jej Ziemek.
- O tajemnicy którą jest cały wszechświat. 
- Dokładnie!- powiedział Ziemek. – A teraz chodźmy na plażę!
                                                                        ***
Jak tylko doszliśmy do plaży Ziemek pobiegł do morza i krzyknął w naszym kierunku:
-Co tak stoicie? Woda jest rewelacyjna!
- Jak rewelacyjna to chodźmy!- krzyknęła Julia.
Było super, Wszyscy się chlupali i tak dalej. Ale oczywiście musiało się zdarzyć coś dziwnego. 
-Ej! Patrzcie na Piotrka!- krzyknęła Sonia.
Wszyscy spojrzeliśmy w tę stronę i od razu zobaczyliśmy w czym rzecz. Woda wokół Piotrka była jakaś inna. Wreszcie zrozumiałem czym się różniła.
-Stary, nie wiem czy wiesz, ale działasz jak środek czyszczący na wodę.- powiedziałem.
No bo taka była prawda! Woda wokół Piotrka była po prostu… krystalicznie czysta! 
-Yyyyy… nie wiem jak wy, ale zaczynam się lekko niepokoić.- powiedziała Caroline.
                                                                                ***
Oczywiście od razu po odkryciu, że Piotrek oczyszcza wodę wokół siebie wyszliśmy z morza i poszliśmy szybko w stronę Ziemka.
- W samą porę. – rzekł Ziemek.- czas udać się na ognisko!
- A czy będą kiełbaski?- spytała Sophie. Ale Ziemek ją zignorował.
- To chyba oznacza, że nie.- powiedział Patryk.
Poszliśmy za Ziemkiem. Po pięciu minutach ni stąd, ni zowąd Patryk powiedział:
- Piotrek, radziłbym ci uważać, bo zaraz się wywrócisz. 
Oczywiście co się stało? Chwile później Piotrek się wywrócił.
- Mam takie jedno, nieważne pytanie. Skąd wiedziałeś?!- powiedział Piotrek podnosząc się z ziemi.
Patryk wzruszył ramionami.
- Jesteśmy na miejscu! – krzyknął uradowany Ziemek.
-Wow.- powiedziała Sonia
W głębi duszy przyznałem jej rację. To ognisko było olbrzymie!
- No to siadamy.- powiedziała Julia.
Oczywiście chłopaki usiedli po jednej stronie, a dziewczyny po drugiej. No i wtedy stało się coś bardzo dziwnego. Ogień przechylił się w stronę chłopaków, a dym w stronę dziewczyn! A dokładniej, ogień w moją stronę, a dym w stronę Caroline. 
-Okej, wszystko super, tylko czemu wiatr wieje w jedną stronę , a ogień idzie w przeciwną?- spytała zdezorientowana Sophie.
-Bo powietrze leci w stronę Caroline, a ogień w stronę Damiana.- powiedział Ziemek, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Czemu to właśnie ja obrywam dymem?- mruknęła Caroline.
- Nie narzekaj. Te iskry zaraz podpalą mi włosy!- powiedziałem.
-Możecie to odmienić.- rzekł Ziemek.
-Co?- spytaliśmy jednocześnie.
-Caroline. Spróbuj siłą woli zmienić kierunek wiatru,  a ty Damian, zmień siłą woli kierunek uginania się ognia. 
Może i brzmiało dziwnie, ale jak spróbowałem to ogień się mnie posłuchał i baaardzo dużo iskier poleciało w stronę Caroline. Ups. Chyba to się jej nie spodobało bo chwilę później oberwałem w twarz dymem.
- Kto tam stoi?- spytała nagle Sonia wskazując gdzieś palcem.
Naturalnie wskazała palcem w miejsce gdzie nikogo nie było. Czemu takie akcje już mnie prawie nie dziwią?
- Ale, Sonia. Tam nikogo nie ma…- powiedział Patryk.
- Jest, ale wy go nie widzicie. –powiedział spokojnie Ziemek.- a teraz wracajcie już do domków. Jest już późno.
- Czekaj, czekaj! – krzyknęła Caroline (trochę okopcona. Mam wrażenie, że to moja wina…)- może najpierw wyjaśnisz nam co tu się dzieje.
- Jutro rano.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. 




                                                                                 ~Selene i Apollo ^^ 

2 komentarze: